Tajnopis w liście
Na początku listopada 1963 r. Biuro „W” w Warszawie zajmujące się perlustracją korespondencji zagranicznej przejęło list wysłany z Krakowa do NRF. W liście znajdował się niewidoczny gołym okiem tajnopis informujący o rozmieszczeniu radiostacji wojskowej w Mydlnikach koło Krakowa. Jego treść wskazywała, że był to już kolejny tajny meldunek przekazywany za granicę przez agenta obcego wywiadu. Żeby ustalić jego autora Wydział II SB w Krakowie podjął 16 listopada 1963 r. sprawę operacyjnego rozpracowania o krypt. „Autor”. Naczelna Prokuratura Wojskowa w Warszawie 8 listopada 1963 r. wszczęła w tej sprawie śledztwo.
W liście znajdował się niewidoczny gołym okiem tajnopis informujący o rozmieszczeniu radiostacji wojskowej w Mydlnikach koło Krakowa. Jego treść wskazywała, że był to już kolejny tajny meldunek przekazywany za granicę przez agenta obcego wywiadu.
Szybko ustalono, że list został wysłany z Poczty Głównej w Krakowie, a adres zwrotny umieszczony na kopercie był fikcyjny. Aby nie spłoszyć agenta oryginalny list wysłano do adresata, czyli niejakiej Sonii Hoffman. Funkcjonariusze Wydziału II z Krakowa początkowo zakładali, że autorem listu mogła być osoba, która miała możliwość dotarcia do radiostacji znajdującej się na terenie Zakładu Doświadczalnego Wyższej Szkoły Rolniczej w Mydlnikach. Pobrano próbki pisma od pracowników zakładu oraz studentów, aby porównać je z listem. Nie przyniosły one pozytywnych wyników ani nawet poszlak wskazujących, kto mógłby wysyłać meldunki wywiadowcze.
W 1964 r. okazało się, że podejrzana osoba nadal wysyła meldunki szpiegowskie z Krakowa do NRF. Łącznie do kwietnia 1965 r. przejęto 5 listów z tajnopisami, które dotyczyły jednostek wojskowych z terenu Krakowa. Zawierały one również informacje o zorganizowaniu martwej skrzynki (czyli schowka do przekazywania materiałów konspiracyjnych) w Żuradzie koło Olkusza oraz punktu sygnalizacyjnego (służącego do obserwacji) w budce telefonicznej w pobliżu AGH w Krakowie. Badania tajnopisów w Centralnym Laboratorium Chemii MSW wykazały, że napisane zostały za pomocą kalki sympatycznej tzw. bizmutowej, która wykorzystywana była zarówno przez wywiad amerykański, jak i zachodnioniemiecki.
Szpieg (i)gra z SB
Jesienią 1964 r. SB w Krakowie podjęła swoistą grę operacyjną z autorem meldunków wywiadowczych. Dzięki informacjom niemieckiej Stasi ustalono, że Sonia Hoffman faktycznie mieszkała pod adresem, na jaki wysyłane były listy, ale 1 września 1964 r. wyprowadziła się.
Od 14 października 1964 do 27 stycznia 1965 r. funkcjonariusze Wydziału II oraz Wydziałów „B” i „T” nadzorowali martwą skrytkę w Żuradzie koło Olkusza. W jej pobliżu zorganizowano bunkier, punkty zakryte dla Wydziału „B” oraz zainstalowano podsłuch. W listopadzie 1964 r. bunkier został zdekonspirowany przez właściciela pola, na którym go wybudowano. W maju 1965 r. dekonspiracji uległ również podsłuch, ponieważ rosnące w pobliżu skrytki drzewo przewróciło się na skutek burzy i uszkodziło linię telefoniczną. Monterzy, którzy przybyli ją naprawić, zdekonspirowali instalację techniczną, znajdując przewody i mikrofon.
Funkcjonariusze początkowo zakładali, że autorem listu mogła być osoba, która miała możliwość dotarcia do radiostacji znajdującej się na terenie Zakładu Doświadczalnego Wyższej Szkoły Rolniczej w Mydlnikach. Pobrano próbki pisma od pracowników zakładu oraz studentów, aby porównać je z listem. Nie przyniosły one pozytywnych wyników…
W martwej skrzynce w Żuradzie SB znalazła film fotograficzny. Po wywołaniu okazało się, że na zdjęciach znajdował się fragment pomnika Lilla Weneda, z widokiem na stojącą w pobliżu ławkę. SB rozpoczęła kilkudniową obserwację krakowskich Plant koło pomnika. Sprawdzono również budkę telefoniczną znajdującą się w pobliżu AGH i znaleziono na aparacie telefonicznym podłużną kreskę w lewym dolnym rogu, która mogła być znakiem sygnalizacyjnym. Wydział „B” obserwował osoby korzystające z tej budki, jednak żadna z nich, jak się okazało po sprawdzeniu, nie była autorem listów.
Kolejną akcją krakowskiej SB było nadzorowanie skrzynki pocztowej w holu Poczty Głównej w Krakowie. Na podstawie stempli pocztowych ustalono, że listy wrzucane były do skrzynki pocztowej tylko w soboty. Wydział II wspólnie z Wydziałami „B” i „W” rozpoczął obserwację polegającą na wykonywaniu zdjęć wszystkim osobom wrzucającym listy we wszystkie soboty w maju oraz wrześniu 1964 r. oraz wiosną i jesienią 1965 r.
Ostatni meldunek agenta został przejęty w kwietniu 1965 r., natomiast jego ostatni list został wysłany w marcu 1966 r., ale nie zawierał tajnopisu. Krakowska SB przypuszczała, że autor meldunków mógł otrzymać nowy adres skrzynki albo przerwał pracę wywiadowczą.
Podsumowanie działań
Z powodu braku dalszej aktywności agenta 15 grudnia 1966 r. Naczelna Prokuratura Wojskowa umorzyła śledztwo. W 1972 r. funkcjonariusz Departamentu II oceniający zaangażowanie pracowników krakowskiej SB w sprawie „Autor” na podstawie analizy meldunków wywiadowczych, jak i jawnej treści listów stwierdzał, że agent pracował dla wywiadu amerykańskiego. Inna jego hipoteza zakładała, że autor meldunków mógł pracować dla służb bezpieczeństwa ZSRS, CSRS lub NRD, które na terenie Polski prowadziły grę z obcym wywiadem. Nie wykluczał również, że była to zaplanowana operacja dezinformacyjna obcego wywiadu mająca na celu skierowanie na nią maksimum środków SB i odwrócenie uwagi od innych działań podjętych przez ten wywiad, jakkolwiek bliżej nieznanych.