Potrzebną wiedzę członkowie PZPR mieli przyswajać podczas tzw. szkoleń partyjnych. Oznaczało to wysłuchiwanie wielogodzinnych ideologicznych i propagandowych pogadanek pracowników aparatu partyjnego.
Straszno-śmieszna była nieustanna walka z wrogiem: w zasadzie jakimkolwiek, ale ideologiczne założenia komunizmu zakładały, że najlepiej, aby był to wróg klasowy (cokolwiek miało to znaczyć). Towarzyszyć walce miała czujność, aby tego wroga w porę wykryć. Całą potrzebną wiedzę członkowie PZPR mieli przyswajać podczas tzw. szkoleń partyjnych, co w praktyce oznaczało wysłuchiwanie wielogodzinnych ideologicznych i propagandowych pogadanek wygłaszanych przez pracowników aparatu partyjnego.
Szczytowy moment walki ideologicznej…
Apogeum „walki klasowej” i „zachowania czujności” przypadło na przełom lat czterdziestych i pięćdziesiątych, czyli w okresie nasilonej stalinizacji kraju. Jednak i wówczas sami funkcjonariusze aparatu partyjnego, jak się okazywało, gubili orientację na pryncypia. I tak w lutym 1952 r. przed Komitetem Dzielnicowym PZPR Wola
„stanęło jako naczelne zadanie, wykorzystanie szkolenia partyjnego dla:
• przełamania i wyrugowania pozostałości obcej ideologii socjaldemokratyzmu i gomułkowszczyzny w świadomości członków partii,
• podniesienia poziomu pracy politycznej POP i wychowania kadr aktywu partyjnego,
• uzbrojenia członków partii do walki z wrogą propagandą i wzmożenia czujności partyjnej,
• pogłębienia przywiązania do ZSRR i awangardy międzynarodowego proletariatu WKP(b),
• ugruntowania patriotycznej dumy z osiągnięć naszego narodu i mobilizowania partyjnej organizacji do wykonania politycznych i gospodarczych zadań dla realizacji budownictwa socjalistycznego”.
…i niedostatki formacji
Wizytujący wolski komitet sekretarz Komitetu Warszawskiego Władysław Wicha odkrył, że rzeczona uchwała po jej ogłoszeniu zyskała swoiste drugie życie. Donosił on z oburzeniem, że
„kiełbasę w stołówce pakowano w uchwały KW używając je jako makulatury”.
Tak rażący brak czujności musiał spowodować reakcję odpowiednich czynników.
Wizytujący wolski komitet sekretarz Komitetu Warszawskiego Władysław Wicha odkrył, że... kiełbasę w stołówce pakowano w uchwały KW używając je jako makulatury. Tak rażący brak czujności musiał spowodować reakcję odpowiednich czynników.
„Zagadnienie czujności”
Wkrótce Egzekutywa KW jako pierwszy punkt porządku obrad przyjęła „zagadnienie czujności i walki z wrogiem klasowym”. Towarzysz Parol grzmiał:
„Ażeby wyrobić bardziej czujność organizacji partyjnych należy przede wszystkim pracować nad podniesieniem na wyższy poziom przygotowania ideologicznego naszych kadr. W sprawozdaniach wyborczych, w dyskusji, jak również na szkoleniu partyjnym zagadnienie walki z wrogiem nie staje w dostatecznym stopniu. Organizacje partyjne nie prowadzą pracy masowo-politycznej – nie wychowują załóg. Nie starają się często wysuwać wniosków z działalności wroga”.
Z kolei towarzysz Daniłowicz dodawał, że brak czujności jest zaraźliwy i może mieć różne odmiany:
„W niektórych związkach twórczych towarzysze stwierdzają tzw. wypadki «albinizmu». Np. reżyserzy przygotowują niekiedy słabiej sztuki autorów radzieckich i polskich współczesnych, gorzej jak potrafią, ażeby mieć wytłumaczenie przed wrogiem”.
Inny członek Egzekutywy dostrzegł brak czujności w Zarządach Oddziałów Ligi Morskiej. Jeszcze inny wskazywał na zaostrzenie czujności przed sabotażem. Jeden z instruktorów KW otrzymał referat tuż przed zebraniem
„i nie miał czasu się przygotować. Referat w niektórych miejscach był źle odbity i towarzysz ten często się zacinał”.
Ostatecznie przyjęto uchwałę o „kształtowaniu oblicza politycznego i pomocy w wyzbywaniu się naleciałości drobnomieszczańskich”, co miało zapobiec pakowaniu kiełbasy w partyjne druki. Jaki był dalszy los tej uchwały i czy trafiła na stołówkę, nie wiadomo.