Władysław Komar, o którym mowa, urodził się 11 kwietnia 1940 r. w rodzinie szlacheckiej. Matka – Wanda, z domu Jasieńska, była polską lekkoatletką, m.in. trzykrotną mistrzynią Polski w pchnięciu kulą. Ojciec – również Władysław Komar (Vladislavas Komaras), także był sportowcem. W trakcie swojej kariery reprezentował Litwę w zawodach lekkoatletycznych. Po napadzie Niemiec na Polskę zaangażował się w pomoc polskim żołnierzom internowanym na Litwie. Wstąpił w szeregi Armii Krajowej, co przypłacił życiem. 20 czerwca 1944 r. zginął zamordowany przez litewskich nacjonalistów.
W obawie o życie Wanda Komar opuściła Litwę, przenosząc się wraz z córką Marią i synem Władysławem do Polski. Rodzina znalazła się bez środków do życia. Matka została zmuszona do umieszczenia dzieci w sierocińcu, z którego wróciły do domu dopiero w 1953 r.
Sport we krwi
Młody Władysław od dzieciństwa wykazywał zainteresowanie sportem. Wysoki, potężnie zbudowany, o sylwetce greckiego boga szybko odnalazł się na treningach.
Karierę sportową rozpoczął od boksu. Należał do młodzieżowej reprezentacji kraju, trenującej pod okiem słynnego Feliksa Stamma. Nie byłoby mistrza olimpijskiego w pchnięciu kulą, gdyby nie włoski pięściarz Giorgio Masteghin. W „Przeglądzie Sportowym” z 14 czerwca 1959 r. pisano:
„Na jednym z warszawskich brzegów Wisły Edmund Piątkowski wstrząsnął Stadionem Dziesięciolecia, ustanawiając rekord świata w rzucie dyskiem (59,91), na drugim zaś wstrząs mózgu po ciosie Włocha Masteghina wyłączył z grona osób przytomnych Władysława Komara”.
W ten sposób Władysław zamienił ring na dużo bezpieczniejszy stadion.
Za namową Witolda Gerutto Komar zaczął uprawiać lekkoatletykę. W meczu Polska-Grecja reprezentował kraj w skoku wzwyż… Zdobył mistrza kraju w dziesięcioboju. Jednak to kula stała się jego koronną dyscypliną. Zanim do tego doszło, Komar miał sporo wątpliwości. Jak sam wspominał:
„Rzucanie ciężarem, którym w efekcie nikogo się nie trafia, wydawało mi się bez sensu”.
Beztroskie życie sportowca
Na igrzyskach w Tokio w 1964 r. zajął odległe 9 miejsce. Po latach zauważył, że wtedy starty nie były jeszcze dla niego priorytetem – sport przegrał w starciu z używkami i romansami.
Komar był 27-krotnie zawieszany przez PZLA za niesportowe zachowania. Nadużywał alkoholu, wdawał się w bójki, uganiał za kobietami i uprawiał hazard. Po występie na festiwalu w Opolu wsiadł w nocny pociąg, by udać się do Bydgoszczy na mistrzostwa Polski i wygrał mimo
„nocnej znajomości z panem »Warsem«”.
Dalekie od sportowego kanonu zachowanie nie umniejszało jego popularności wśród kibiców. Legendą obrosła historia pojedynku Komara z węgierskim kulomiotem Vilmosem Varju. Do konfrontacji między sportowcami doszło na Węgrzech, w czasie meczu piłkarskiego Dozsa-Ferencvaros. Panowie wypili po 5 litrów wina i rozpoczęli rywalizację. Kibice zamiast dopingować piłkarzy, oklaskiwali rywalizujących kulomiotów. Zawody o kilka metrów wygrał Węgier.
Kibice wybaczali wybryki Komarowi, a dziennikarze zwracali uwagę na bijącą od niego dobroć i jego niewinne, „jakby ciągle zdziwione oczy”.
W 1967 r. poznał córkę komunistycznego notabla Mariana Spychalskiego – Małgorzatę. Po kilku miesiącach para pobrała się. Związek nie przetrwał długo, po latach kobieta wspomniała:
„Nasze czteroletnie małżeństwo można podzielić na dwa różne okresy. Władek przez dwa lata przygotowywał się do olimpiady, a później przez dwa lata świętował zdobycie złotego medalu”.
Fortel na treningu
Największy sukces przyszedł niespodziewanie na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium, w 1972 r. Komar nie był faworytem, ale na treningu zszokował rywali. Posyłał kulę w okolicach rekordu świata (22 m). Konkurenci nie wiedzieli, że był to element intrygi.
Notatka Naczelnika Wydziału II Biura Paszportów MSW dot. Władysława Komara z 23 IX 1976 r. (z zasobu IPN)
Komar przynosił na stadion własną kulę, która była dużo lżejsza od regulaminowej. W finale polski kulomiot już pierwszym pchnięciem (21,18 m) pokonał amerykańskich i niemieckich miotaczy, którzy nie odzyskali już wiary we własne możliwości.
Komar zdobył też dwa brązowe medale w trakcie mistrzostw Europy w Budapeszcie w 1966 i Helsinkach w 1971 r., a także pięć na halowych mistrzostwach Europy. W sumie był czternastokrotnym mistrzem i szesnastokrotnym rekordzistą Polski.
Propaganda sukcesu i intrygi SB
Sport w okresie PRL był dla władz narzędziem propagandy sukcesu, ale w społeczeństwie wywoływał narodową dumę. Ze względów ideologicznych formalnie nie było sportu zawodowego. Zazwyczaj zawodnicy mieli etaty w wojsku, klubach lub zatrudnieni byli w państwowych zakładach pracy. Za sukcesy otrzymywali nagrody rzeczowe, takie jak radia, papierośnice, zegarki i premie finansowe. Władysław Komar wspominał:
„Komitety, ministerstwa związane ze sportem zawsze coś wymyślały, by zawodnikom wyrwać zarobione pieniądze”.
Na jednym ze zgrupowań Wojciech Fortuna żalił się Komarowi, że na zawody nie otrzymał żadnego ubrania, ani sprzętu. Komar pocieszył skoczka zapewniając, że z tego wstydu, że nie jest ładnie ubrany, będzie daleko skakał, żeby nie wylądować przed główną trybuną –
„zgodnie z moim oczekiwaniem przeskoczył skocznię w Sapporo”.
Po rozwodzie z córką Spychalskiego Władysław Komar przejściowo znalazł się w zainteresowaniu SB. Funkcjonariusze obawiali się, że sportowiec może znać jakieś tajemnice państwowe. Wyrzucono go z Gwardii i – według słów Komara – próbowano wmieszać w zabójstwo. Blokowano mu także wyjazdy zagraniczne. Zdesperowany kulomiot napisał nawet list do ministra spraw wewnętrznych z prośbą o interwencję. Pomogło.
Po zakończeniu kariery sportowej zaczął występować w filmie, teatrze i kabaretach.
Zginął 17 sierpnia 1998 r. w wypadku samochodowym razem z innym sportowcem – Tadeuszem Ślusarskim – mistrzem olimpijskim z Montrealu 1976 w skoku o tyczce.
Więcej interesujących materiałów na profilu Archiwum IPN